-Och,jaki spokój!-powiedziałam w końcu do siebie patrząc na wielki wulkan.Z głębokiego zamyślenia wyrwała mnie niebieska niezwykła kreatura.
-Bunn! Co tam widzisz? Daj popatrzeć!-krzyknął wskakując na róg wanny,a potem na parapet.Popatrzyłam na niego z pogardą.
-Coby! Nie możesz tak po prostu wpadać sobie kiedy myślę! Po za tym,jestem w trakcie kąpieli...-nakrzyczałam na niego choć w rzeczywistości wcale nie byłam na niego zła.Ta chwila była zbyt cudowna,by mógł ją przerwać.Po za tym,zbyt kochałam Coby'ego.Od zawsze był niezwykły.Dawno temu,gdy fotografowałam Panfu zobaczyłam kilka złośliwych pand,które rzucały kamieniami w małego niebieskiego Woobysia.Malec uczepił się na wysoko położonej skale,rzucając kamieniami strącili go i spadł na ziemię.Odstraszyłam ich puszczając z telefonu syrenę policji.Zabrałam Woobysia do szpitala,potem do prof. Bookworma.Jak się okazało,maluch był stworzeniem obcego pochodzenia.Tak przynajmniej Bookworm twierdził na początku.Potem powiedział,że niedawno na Panfu spadł niewielki odłamek skalny z kosmosu,struktura Woobysia i skały się zgadzała.Woobyś został napromieniowany.Rzecz jasna miało to swoje plusy,bo umiał on mówić tak jak my! Nazwałam go Coby i jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi od kilku lat.Teraz patrzył wesoło przez okno.
-Prawda,że dziś jest pięknie? Taki spokój!-krzyknęłam i pogłaskałam towarzysza.
-Weź mnie nie głaszcz,co ja pies? Nie mów hop,pamiętasz,że nie dawno chmurki zasłoniły nam niebo?-powiedział skwaszony.
-Ale chmury zostały odpędzone! A ten czarnoksiężnik...Veron? Już i tak się pewnie poddał!-powiedziałam pełna entuzjazmu.
-Po pierwsze to Evron,po drugie jestem pewien,że taki typ nie daje tak łatwo za wygraną.Jeszcze zobaczysz!-odpowiedział z impetem
już chciałam mówić,by dał sobie spokój kiedy nagle ogromny huk przerwał wieczorną ciszę.Zaraz po nim ziemia się zatrzęsła.Coby wpadł do mojej wanny,ja zaś z niej wyskoczyłam i wybiegłam z chatki.Obejrzałam się.Zaraz przybiegł i Coby.
-A nie mówiłem?-krzyknął do mnie.Wszystkie pandy zaczęły wychodzić ze swoich chatek,zdezorientowane pytały co się stało.Natychmiast ubrałam się i z Cobym popędziliśmy do miasta.Po środku stała Kamaria,wyraźnie zmartwiona.
-Co to było?-ktoś się jej spytał.Podeszłam bliżej.
-Kochani! Stało się coś najgorszego! Coś czego obawiałam się od dawna! Evron,zły czarnoksiężnik...nie udało mu się przyciągnąć do siebie małego Paula...-tu musiała przerwać.Wszyscy patrzyli na nią w napięciu.W końcu odezwała się. -Nasze Panfu zostało złączone z Bitterlandią! Na zawsze!-
Wszyscy wstrzymali oddech na czas jej przemowy,po niej zaparło im dech w piersiach.Uciekłam do chatki.
-Jak to się stało!?-wykrzykiwałam
-Nie wiem,nie krzycz na mnie!-Coby wskoczył na parapet.
-Och...teraz my...my wszyscy! Każdy z nas,może natknąć się na Evrona!-
-Uspokój się! Błagam,dość!-Coby skulił się w swoim koszykowym posłaniu.
-Wybacz...też już się położę..-opanowałam złość -Najlepiej będzie jak się z tym prześpimy.-ziewnęłam.
W nocy przyśniło mi się coś...dziwnego.Stałam pod jakimś dziwnym czerwonym pałacem.Dookoła tylko ciemność,pałac się świecił.Zdobiły go pomniki kóz z długimi brodami i rogami.Miałam wrażenie,że kogoś mi przypominają.Weszłam do środka.Słyszałam stukanie w metal,jakby ktoś kuł miecz.Potem nastąpiło piłowanie.Chciałam iść w górę,ale jakaś siła ściągała mnie w dół,do jakiejś piwnicy.Tam zobaczyłam coś strasznego.Pandy! Uwięzione...krzyczały "Wypuść nas!","Nie zabijaj nas!".Zrobiło mi się ich szkoda.Usłyszałam donośny krzyk pandy "Do lochu z nią!".Odwróciłam się i zobaczyłam ogromną pandę ze zmarszczonymi brwiami.Zdawało się,że ta panda miała 18 metrów wzrostu! Śmiała się okrutnie i wywijała swoją czarną,stalową laską.Miała kozie rogi i kozią bródkę,zupełnie jak kozy na murach pałacu.Zrozumiałam kim była panda.To był Evron.gigant złapał mnie swoją ogromną łapą i wrzucił do celi,w której przypiął mnie do łańcuchów.Krzyczałam i miotałam się na wszystkie strony.Zamknęłam oczy i je otworzyłam,lecz po ich otwarciu nie byłam już w celi.Byłam w swojej chatce.Cała spocona i wystraszona.
-Co za koszmar!-jęknęłam.Wyjrzałam przez okno,słońce powoli wschodziło.Wiedziałam,że już nie zasnę,bałam się zasnąć.Bałam się,że ktoś znów wrzuci mnie do celi...
Postanowiłam przejść się,chociażby na wulkan.Po tym koszmarze już nic by mnie nie uspokoiło,nawet śpiew kosów.Nawet taki piękny wiosenny poranek.
Z wulkanu doskonale widać było całe Panfu,także i Bitterlandię.Spojrzałam na to straszne miejsce.Czerwony pałac zdobiony pomnikami kóz,wielkie szpiczaste pasma górskie,te wieczne ciemności.Pomyślałam o swoim koszmarze.Ten wielki Evron,co to mogło znaczyć? Wpakuje mnie do celi? Lochów?
W pewnej chwili podbiegła do mnie panda.
-Hej Bunneary!-zawołała
-O,hej Molly-odpowiedziałam jej i dalej patrzyłam na pałac Evrona.
-Czemu jesteś smutna?-spytała i usiadła obok mnie.
-Miałam w nocy koszmar...-wstałam i wskazałam na Bitterlandię.Ona jednak nie zauważyła tego tylko od razu dodała:
-O takim czymś się zapomina! koszmary nocą to nie koniec świata!-uśmiechnęła się
-Ale nie o takim.Śniło ci się kiedyś,że widzisz zamknięte pandy w lochach i kilkunastometrowego Evrona,który chce cię wpakować do celi?-Molly popatrzyła na mnie jak na zielonego kota.Zapadła cisza.Molly nie zamierzała spędzić ze mną całego dnia na wulkanie toteż poszła.Później i ja poszłam,ale do szkoły.
Po powrocie do domu zaczęłam czytać książki o Bitterlandii.Znudzona zasnęłam.Po pięciu minutach obudziłam się z krzykiem...znowu ten koszmar!
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Skończyłam *.* wreszcie xD
Już niedługo kolejny rozdział!
Masz bardzo piękne rysunki.
OdpowiedzUsuńBłagam napisz rozdział 3!!! Nie tylko ty lubisz lubisz Evrona;) Na panfu jestem Niksa65. Uwielbiam tą opowieśc!!
OdpowiedzUsuńPS.Ślicznie malujesz